Tak jak ich przodkowie, flisacy z Ulanowa pokonali w miesiąc 724 km wód Sanu i Wisły na tratwie z drewnianych bali i w sobotę dotarli do Gdańska. W ten sposób uczcili 400 lecie swojego miasta.
W sobotę 18 czerwca 2016 roku około południa na wodach kanału Motławy pojawiła się 70-metrowa tratwa, na której przez prawie miesiąc płynęli Sanem i Wisłą flisacy z Ulanowa. Witała ich muzyka, władze Gdańska i Podkarpacia oraz zaciekawieni mieszkańcy i turyści. Flisacy, ubrani w regionalne stroje, wyraźnie zadowoleni, wbili śryki (długie nawet na 7 m zaostrzone pale, które mają za zadanie zatrzymać tratwę) pod ¯urawiem. Mimo że ich tratwa wykonana jest głównie z drewnianych bali, to na jej pokładzie, w palenisku, paliło się cały czas ognisko, przy którym w trakcie podróży flisacy gotowali sobie posiłki, a wieczorami odpoczywali przy śpiewach. Ich jedynym schronieniem podczas spławiania były z kolei trzy szałasy, w których za posłanie służyła słoma i siano. Flisacy na trasie spływu musieli się borykać z wieloma zagrożeniami, takimi jak mielizny, wystające gałęzie i głazy, ale też z innymi utrudnieniami. Pierwsza trudność pojawiła się już na 24. kilometrze trasy - w Stalowej Woli. W tym miejscu tratwa musiała być przeniesiona przy pomocy dźwigu przez próg wodny w pobliżu elektrowni. Kolejną przeszkodą była tzw. "Martwa Wisła" we Włocławku, czyli kilkukilometrowy odcinek rzeki, gdzie stoi zapora i praktycznie w ogóle nie ma nurtu. Załoga tratwy musiała skorzystać z pomocy holownika, a następnie znowu z pomocy dźwigu, który umożliwił jej pokonanie włocławskiej zapory. Na Gdańskich wodach flisacy skorzystali z pomocy innego statku. Po rejsie ostatecznie przycumowali swoją tratwę przy nabrzeżu Wyspy Spichrzów.